sobota, 13 grudnia 2014

Całkiem przypadkiem

Całkiem przypadkiem

 Zwykły słoneczny dzień. Wracam ze szkoły, a tu nagle Janek i Kamil.
- Elo mordy!
- Siemasz!
- Gdzie lecicie?
- Na to coś z Dulagu. Pójdziesz z nami?
Byłem nieco niewyspany i zmęczony po paru godzinach szkoły. Marzyłem tylko o wygodnej kanapie, a pójście na to "coś" troszkę krzyżowało mi plany.
- No dawaj! - nalegali.- Marysia też będzie.
- Kurcze no... A gdzie to będzie?
- W jedynce.
Akurat moja droga do domu przechodziła obok jedynki, więc poszedłem z nimi. Gdy doszliśmy do celu, nastał ten moment. Ten moment, w którym miałem wybrać: milutka kanapa czy to "coś". Rozmyślałem tak nad tym, gdy nagle zauważyłem wchodzącą do budynku grupkę paru osób. Zapytałem pewnej krótkowłosej pani, która wyglądała mi na organizatorkę tego "cosia":
- Przepraszam, wie Pani może co tu się będzie działo?
- A nie mogę powiedzieć! Choć, to się przekonasz. - powiedziała znikając za grubymi drzwiami.
Obejrzałem się i spojrzałem na chodnik prowadzący do mojego domu. W wyobraźni słyszałem już te skrzypnięcie uginającej się pod moim ciężarem kanapy, gdy nagle moje nogi samoczynnie ruszyły w stronę zamykających się drzwi, a z moich ust wydobyło się:
- Zaczekajcie! Jeszcze ja!
   Nie musiałem długo czekać, aby przekonać się, że dobrze wybrałem. Od razu zaczęliśmy krzyczeć jakieś magiczne słowa typu "Kabala!", udawać ziemię czy wypowiadać życzenia do pustaka, który służył nam jako studnia życzeń. Zaczarowany tą przewspaniałą atmosferą nie opuściłem już żadnych następnych spotkań.

Michał

0 komentarze:

Prześlij komentarz